Długo się nie odzywaliśmy nadszedł więc czas na nadrobienie zaległości i obszerną relację z ostatnich naszych dni.
Z Bogoty pojechalismy do drugiego największego miasta Kolumbii - Medellinu, bo tam czekał na nas w Hostelu Casa Kiwi nasz motor. Droga masakrycza. 11h po górskich drogach w niekończących się zakrętach. Coby pasażerowie się nie nudzili kierowca uraczył nas całym ciągiem filmów. Dominowała tematyka strzelankowo-zabijacka (śniły mi sie później te wszystkie wystrzały w nocy). W Hostelu u Paula okazało się że miejsc wolnych nie ma, szybko znaleźliśmy jednak miejsce po sąsiedzku. Rano Paul przywiózł motor, długo pogadaliśmy o tym na zwracać uwagę, gdzie jechać, a które miejsce omijać, a Machencjusz odbył swoją pierwszą jazdę. Mnie wielkość tego smoka trochę przeraża. Do tej pory na niego nie wsiadłam...
Dwa dni w Medellinie upłyneły nam głownie na rozmyślaniu co dalej robimy. Machncjuszowa komóra sie zagubiła w Bogocie lub ktoś ją ukradł, a że kody do przelewów przychodzą na jego telefon, nie mogliśmy przelać reszty kasy za motor i nie mogliśmy nigdzie na nim pojechać. Moja karty i numer telefonu były natomiast nieaktywne, w Medellinie była jakaś awaria internetu, przez co nie mogliśmy przez skajpa do banku zadzwonić i ogólnie jedna wielka dupa. Sprawę dodatkowo komplikował nadchodzący weekend i niedziałające banki. Pomyśleliśmy więc, że wykorzystamy ten czas przestoju i pojedziemy poraz ostatni autobusem nad morze, poleżeć na plaży i ponurkować. Paul polecił Sapzurro, które w Kolumbii słynie z niezłego nurkowania i najpiękniejszych plaż. I tam też pojechaliśmy, ale o tym w następnym wpisie.
O Medellinie słyszeliśmy wiele dobrego, wielu turystów polecało nam Medellin i mówiło, że jest tu naprawdę pięknie. El Poblado czyli dzielnica, w której znajduje się medellińska Zona Rosa (imprezownia), robi rzeczywiście niezłe wrażenie.Spokojnie możemy powiedzieć, że wygląda jak dobrze utrzymane regiony śródziemnomorksich miast. Dużo zieleni, kwiatów, knajp, barów, butików i ładne, zadbane kamieniczki.
Centrum wygląda jednak zupełnie inaczej może jesteśmy trochę niesprawiedliwi, ale oboje mamy wrażenie, ze nie ma tu za bardzo czego oglądać. Najbardziej podobało się nam w Ogrodzie Botanicznym, który tak naprawdę jest po prostu dużym parkiem, blisko uniwersytetu, w którym bardzo dużo się dzieje. I na meczu :) Okazało się, że właśnie w czasie naszego pobytu w Medellinie Kolumbia gra z Chile w kwalifikacjach do mistrzostw świata i jest to dla Kolumbii mecz ostatniej szansy. Więc się wybraliśmy.
Babeczka w hostelu powiedziała nam wcześniej, że nie będzie problemu z kupieniem biletów, na miejscu okazało się jednak inaczej. Do kasy prowadziła gigantyczna kolejka i po odstaniu w niej 30minut kupiliśmy od konika bilety sporo do nich dopłacając. Podrabiane bilety. A konik wyparował. Machencjusz szedł więc do bramek prawdziwie wściekły, że tak się daliśmy wrobić, a była to tak naprawdę bardzo kiepska kopia. Ja byłam spokojna i myślałam sobie, że w takim zamieszaniu nie mogą się zorientować. I weszliśmy!!! Mecz rozpoczął się nieźle. Bardzo szybko Chile strzeliło sobie samobója i stadion oszalał a my razem z nim. Ostatecznie Kolumbia przegrała z Chile 4:2, podobnie jak i my dwoma bramkami, mecz widzieliśmy na pewno jednak dużo lepszy :)
Jeszcze może kilka słów o samym Medellinie. Medellin jest miastem, z którego pochodzi pewnie najbardziej znany na świecie handlarz koką - Pablo Escobar. Po tym jak został wyrzucony ze studiów za niewniesione opłaty, odkrył prosty sposób na dorobienie się fortuny - zaspokajanie popytu na kokę w Stanach. Stworzył gigantyczną sieć, która pozyskiwała liście koki w Peru i Boliwii, po czym przemycała przetworzony biały proszek do Stanów, Meksyku, Europy, a w czasach największej świetności nawet do Azji. W drugiej połowie lat 80-tych Forbes sklasyfikowała Escobara na 7 miejscu na liście najbogatszych ludzi świata. Działalność kartelu z Medellin miała swoje dwie strony. Pierwsza to oczywiście ta przestępcza. Escobar słynął ze swojej bezwzględności i bezlitośnie mordował wszystkich, którzy stanęli na jego drodze - współpracowników, cywili, policjantów, oficjeli. Jest on ospowiedzialny między innymi na podłożenie bomby pod lokalny lot Avianci oraz zabójstwo kandydata na prezydenta Luisa Galana. Wojna z konkurencyjnym kartelem z Cali sprawiła, że Kolumbia znalazła się na szczycie rankingów oceniających niebezpieczeństwo życia w danym kraju i liczbę morderstw. Z drugiej strony jednak Escobar starał się stworzyć wizerunek Robin Hooda wśród medellińskich biedaków. Inwestował więc mnóstwo pieniędzy w infrastrukturę miasta - stadiony, obiekty sportowe, kościoły, komunikację, budynki mieszkalne. Już kilka razy spotkaliśmy się z opinią, że Medellin jest najlepiej zaplanowanym i zorganizowanym miastem Kolumbii, dzięki Escobarowi. Jako ciekawostkę podam jeszcze fakt, że Escobar zaproponował swego czasu rządowi Kolumbii, że spłaci cały dług zagraniczny (13 miliardów dolarów), jeśli tylko rząd zagwarantuje mu swobodę działania i porzuci pomysł ekstradycji Pablo do Stanów.
Po kilka wizualnych wrażeń zapraszam do albumu:
Madziula
Z Bogoty pojechalismy do drugiego największego miasta Kolumbii - Medellinu, bo tam czekał na nas w Hostelu Casa Kiwi nasz motor. Droga masakrycza. 11h po górskich drogach w niekończących się zakrętach. Coby pasażerowie się nie nudzili kierowca uraczył nas całym ciągiem filmów. Dominowała tematyka strzelankowo-zabijacka (śniły mi sie później te wszystkie wystrzały w nocy). W Hostelu u Paula okazało się że miejsc wolnych nie ma, szybko znaleźliśmy jednak miejsce po sąsiedzku. Rano Paul przywiózł motor, długo pogadaliśmy o tym na zwracać uwagę, gdzie jechać, a które miejsce omijać, a Machencjusz odbył swoją pierwszą jazdę. Mnie wielkość tego smoka trochę przeraża. Do tej pory na niego nie wsiadłam...
Dwa dni w Medellinie upłyneły nam głownie na rozmyślaniu co dalej robimy. Machncjuszowa komóra sie zagubiła w Bogocie lub ktoś ją ukradł, a że kody do przelewów przychodzą na jego telefon, nie mogliśmy przelać reszty kasy za motor i nie mogliśmy nigdzie na nim pojechać. Moja karty i numer telefonu były natomiast nieaktywne, w Medellinie była jakaś awaria internetu, przez co nie mogliśmy przez skajpa do banku zadzwonić i ogólnie jedna wielka dupa. Sprawę dodatkowo komplikował nadchodzący weekend i niedziałające banki. Pomyśleliśmy więc, że wykorzystamy ten czas przestoju i pojedziemy poraz ostatni autobusem nad morze, poleżeć na plaży i ponurkować. Paul polecił Sapzurro, które w Kolumbii słynie z niezłego nurkowania i najpiękniejszych plaż. I tam też pojechaliśmy, ale o tym w następnym wpisie.
O Medellinie słyszeliśmy wiele dobrego, wielu turystów polecało nam Medellin i mówiło, że jest tu naprawdę pięknie. El Poblado czyli dzielnica, w której znajduje się medellińska Zona Rosa (imprezownia), robi rzeczywiście niezłe wrażenie.Spokojnie możemy powiedzieć, że wygląda jak dobrze utrzymane regiony śródziemnomorksich miast. Dużo zieleni, kwiatów, knajp, barów, butików i ładne, zadbane kamieniczki.
Centrum wygląda jednak zupełnie inaczej może jesteśmy trochę niesprawiedliwi, ale oboje mamy wrażenie, ze nie ma tu za bardzo czego oglądać. Najbardziej podobało się nam w Ogrodzie Botanicznym, który tak naprawdę jest po prostu dużym parkiem, blisko uniwersytetu, w którym bardzo dużo się dzieje. I na meczu :) Okazało się, że właśnie w czasie naszego pobytu w Medellinie Kolumbia gra z Chile w kwalifikacjach do mistrzostw świata i jest to dla Kolumbii mecz ostatniej szansy. Więc się wybraliśmy.
Babeczka w hostelu powiedziała nam wcześniej, że nie będzie problemu z kupieniem biletów, na miejscu okazało się jednak inaczej. Do kasy prowadziła gigantyczna kolejka i po odstaniu w niej 30minut kupiliśmy od konika bilety sporo do nich dopłacając. Podrabiane bilety. A konik wyparował. Machencjusz szedł więc do bramek prawdziwie wściekły, że tak się daliśmy wrobić, a była to tak naprawdę bardzo kiepska kopia. Ja byłam spokojna i myślałam sobie, że w takim zamieszaniu nie mogą się zorientować. I weszliśmy!!! Mecz rozpoczął się nieźle. Bardzo szybko Chile strzeliło sobie samobója i stadion oszalał a my razem z nim. Ostatecznie Kolumbia przegrała z Chile 4:2, podobnie jak i my dwoma bramkami, mecz widzieliśmy na pewno jednak dużo lepszy :)
Jeszcze może kilka słów o samym Medellinie. Medellin jest miastem, z którego pochodzi pewnie najbardziej znany na świecie handlarz koką - Pablo Escobar. Po tym jak został wyrzucony ze studiów za niewniesione opłaty, odkrył prosty sposób na dorobienie się fortuny - zaspokajanie popytu na kokę w Stanach. Stworzył gigantyczną sieć, która pozyskiwała liście koki w Peru i Boliwii, po czym przemycała przetworzony biały proszek do Stanów, Meksyku, Europy, a w czasach największej świetności nawet do Azji. W drugiej połowie lat 80-tych Forbes sklasyfikowała Escobara na 7 miejscu na liście najbogatszych ludzi świata. Działalność kartelu z Medellin miała swoje dwie strony. Pierwsza to oczywiście ta przestępcza. Escobar słynął ze swojej bezwzględności i bezlitośnie mordował wszystkich, którzy stanęli na jego drodze - współpracowników, cywili, policjantów, oficjeli. Jest on ospowiedzialny między innymi na podłożenie bomby pod lokalny lot Avianci oraz zabójstwo kandydata na prezydenta Luisa Galana. Wojna z konkurencyjnym kartelem z Cali sprawiła, że Kolumbia znalazła się na szczycie rankingów oceniających niebezpieczeństwo życia w danym kraju i liczbę morderstw. Z drugiej strony jednak Escobar starał się stworzyć wizerunek Robin Hooda wśród medellińskich biedaków. Inwestował więc mnóstwo pieniędzy w infrastrukturę miasta - stadiony, obiekty sportowe, kościoły, komunikację, budynki mieszkalne. Już kilka razy spotkaliśmy się z opinią, że Medellin jest najlepiej zaplanowanym i zorganizowanym miastem Kolumbii, dzięki Escobarowi. Jako ciekawostkę podam jeszcze fakt, że Escobar zaproponował swego czasu rządowi Kolumbii, że spłaci cały dług zagraniczny (13 miliardów dolarów), jeśli tylko rząd zagwarantuje mu swobodę działania i porzuci pomysł ekstradycji Pablo do Stanów.
Po kilka wizualnych wrażeń zapraszam do albumu:
Medellin |
Madziula
47 year-old Executive Secretary Alessandro Rewcastle, hailing from Thorold enjoys watching movies like Mysterious Island and Water sports. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Ferrari 250 GT LWB Berlinetta 'Tour de France'. ta strona
OdpowiedzUsuń