7 stycznia 2014


Park Narodowy Yosemite planowaliśmy zobaczyć już w trakcie naszego poprzedniego pobytu w Kalifornii. Nie udało się jednak, nie zdążyliśmy. Pewnie dlatego, że spojrzeliśmy na mapę bardzo europejskim okiem, bardzo optymistycznie oszacowaliśmy odległości i w ciągu zaledwie 6 dni, z 9-godzinnym jetlagiem zamierzaliśmy zobaczyć Los Angeles, Las Vegas, Wielki Kanion, Dolinę Śmierci, Sekwoje, Yosemite, San Francisco i wybrzeże wzdłuż Hwy 1 J Lataliśmy z wywieszonym jęzorem i „odhaczyliśmy” wszystko poza Yosemite. Nigdy więcej takiego tempa nie powtórzyliśmy i nigdy nie powtórzymy. Żadna radość, nie pytajcie ile się razy przez to latanie pokłóciliśmy. Dobrze więc, że ta kalifornijska atrakcja pozostała nam na ten drugi, zdecydowanie spokojniejszy i harmonijny pobyt w USA.

O Yosemite słyszeliśmy dużo pozytywnego, ba, wręcz spektakularnego. Taj Mahal w naturalnej wersji, trzeci najstarszy park narodowy w Stanów, porównywany z Torres del Paine położonego na południu południowej części Ameryk. Oczekiwania nasze wielkie były i trochę się o nie potknęliśmy. Ciemna dolina, obsadzona gęsto drzewami, podobnymi to sekwoi. Otaczające ją wielkie, granitowe skały, tak pionowe jakby nożem odcięte zostały. Spadające z nich obfite wodospady, a o tej porze roku, bardziej lodospady. Tysiące niedźwiedzi, które podobno spotkać nietrudno, saren i jeleni. Wszystko to niewątpliwie robi wrażenie, nie powiedziałabym jednak, że szczękę trzeba zbierać z ziemi. Na nasz odbiór miejsca wpływa niewątpliwie jego popularność. Co roku Yosemite odwiedzają 4 miliony turystów, droga w dolinie korkuje się, a na niektórych szlakach kolejki jak na Giewont w lecie. Niektóre górskie szlaki są dosłownie wylane asfaltem, żeby ułatwić dostęp do wodospadów każdemu chętnemu. Jakoś nie współgra to moim zdaniem z wielką naturą, która pokazała w tym miejscu na świecie swoją moc. I choć ingerencja człowieka jest tam możliwie bardzo estetyczna, jest jej za dużo. Opiekunowie parku i tak mówili, ze przyjeżdżamy w bardzo niskim sezonie. Jest zimno, niektóre drogi są pozamykane na zimę, w wielu miejscach leży śnieg lub lód, a wodospady, bardzo skąpe w wodę, czekają na zasilenie w topniejące wczesną wiosną śniegi. Brzmię chyba trochę pesymistycznie, a nie chcę. Yosemite podobało nam się, bardzo warto tam pojechać! Spodziewaliśmy się jednak za wiele, dlatego peanów na temat tego słynnego amerykańskiego parku tu nie przeczytacie.


Po asfalcie do wodospadu Vernal

Z widokiem na Half Dome

Upper Yosemite Fall

Jadąc do Yosemite najbardziej cieszyliśmy się z tego, że po ponad dwóch tygodniach w mieście, jedziemy w naturę połazić, że po raz pierwszy zobaczymy jak to jest iść pod górę z dodatkowym ciężarem w postaci Ignasia. Najbardziej obawialiśmy się zimna. Jak to będzie karmić Ignasia na oblodzonych skałach? Ignaś da radę, ale czy ja nie zamarznę siedząc na zimnym z podwiniętą bluzką? Ot takie matczyne dylematy :P I znowu żadne obawy się nie sprawdziły. Zimno było, owszem, ale głównie w dolinie. Idąc w górę temperatura zależała od nasłonecznienia. Pierwszego dnia szliśmy głównie w cieniu, na górę dotarliśmy dosyć późnym popołudniem i było dosyć zimno. Termos z wrzątkiem podgrzał jednak szybko jedzenie Ignasia a mleczna popitka była miłym ogrzaniem zarówno dla mnie jak i dla Ignasia, bo się do siebie przytuliliśmy J Drugiego dnia natomiast nasz szlak był cały czas nasłoneczniony i zdejmowaliśmy kolejne warstwy, tak ciepło się robiło. Przekonaliśmy się przy okazji, ze Ignaś bardzo lubi piesze wycieczki. Dużo widzi, obserwuje i większość czasu wprost tryska dobrym humorem – macha rękami i nogami, śmieje się, popiskuje, pokrzykuje, a jak jeszcze mama czy tata  udadzą dźwięk niedźwiedzia lub psa gotowy jest wyskoczyć z radości z nosidełka. 

Podgrzewamy jedzenie na górze. Ignaś jak widać zadowolony.

Najedzony, dalej zadowolony.

Przerwa na karmienie w słońcu
Magda

Kilka dodatkowych zdjęć w nowym albumie na Picasa:
Park Narodowy Yosemite
Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS

6 komentarzy :

  1. aaaaale roześmiany! tak urósł czy to za duże śpioszki? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On tak urósł! Jak braliśmy ten kombinezon z Polski, trochę w nim pływał, teraz jest idealny!

      Usuń
  2. W takie właśnie miejsca powinno się zabierać maluchy :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dajecie dobry przykład, i nadzieję ;-).

    OdpowiedzUsuń