Park Narodowy Yosemite planowaliśmy zobaczyć już w trakcie
naszego poprzedniego pobytu w Kalifornii. Nie udało się jednak, nie zdążyliśmy.
Pewnie dlatego, że spojrzeliśmy na mapę bardzo europejskim okiem, bardzo
optymistycznie oszacowaliśmy odległości i w ciągu zaledwie 6 dni, z 9-godzinnym
jetlagiem zamierzaliśmy zobaczyć Los Angeles, Las Vegas, Wielki Kanion, Dolinę
Śmierci, Sekwoje, Yosemite, San Francisco i wybrzeże wzdłuż Hwy 1 J Lataliśmy z
wywieszonym jęzorem i „odhaczyliśmy” wszystko poza Yosemite. Nigdy więcej
takiego tempa nie powtórzyliśmy i nigdy nie powtórzymy. Żadna radość, nie
pytajcie ile się razy przez to latanie pokłóciliśmy. Dobrze więc, że ta
kalifornijska atrakcja pozostała nam na ten drugi, zdecydowanie spokojniejszy i
harmonijny pobyt w USA.
O Yosemite słyszeliśmy dużo pozytywnego, ba, wręcz spektakularnego.
Taj Mahal w naturalnej wersji, trzeci najstarszy park narodowy w Stanów,
porównywany z Torres del Paine położonego na południu południowej części
Ameryk. Oczekiwania nasze wielkie były i trochę się o nie potknęliśmy. Ciemna
dolina, obsadzona gęsto drzewami, podobnymi to sekwoi. Otaczające ją wielkie,
granitowe skały, tak pionowe jakby nożem odcięte zostały. Spadające z nich
obfite wodospady, a o tej porze roku, bardziej lodospady. Tysiące niedźwiedzi,
które podobno spotkać nietrudno, saren i jeleni. Wszystko to niewątpliwie robi
wrażenie, nie powiedziałabym jednak, że szczękę trzeba zbierać z ziemi. Na nasz
odbiór miejsca wpływa niewątpliwie jego popularność. Co roku Yosemite odwiedzają
4 miliony turystów, droga w dolinie korkuje się, a na niektórych szlakach kolejki
jak na Giewont w lecie. Niektóre górskie szlaki są dosłownie wylane asfaltem,
żeby ułatwić dostęp do wodospadów każdemu chętnemu. Jakoś nie współgra to moim
zdaniem z wielką naturą, która pokazała w tym miejscu na świecie swoją moc. I
choć ingerencja człowieka jest tam możliwie bardzo estetyczna, jest jej za
dużo. Opiekunowie parku i tak mówili, ze przyjeżdżamy w bardzo niskim sezonie.
Jest zimno, niektóre drogi są pozamykane na zimę, w wielu miejscach leży śnieg
lub lód, a wodospady, bardzo skąpe w wodę, czekają na zasilenie w topniejące
wczesną wiosną śniegi. Brzmię chyba trochę pesymistycznie, a nie chcę. Yosemite
podobało nam się, bardzo warto tam pojechać! Spodziewaliśmy się jednak za
wiele, dlatego peanów na temat tego słynnego amerykańskiego parku tu nie
przeczytacie.
|
Po asfalcie do wodospadu Vernal |
|
Z widokiem na Half Dome |
|
Upper Yosemite Fall |
Jadąc do Yosemite najbardziej cieszyliśmy się z tego, że po
ponad dwóch tygodniach w mieście, jedziemy w naturę połazić, że po raz pierwszy
zobaczymy jak to jest iść pod górę z dodatkowym ciężarem w postaci Ignasia.
Najbardziej obawialiśmy się zimna. Jak to będzie karmić Ignasia na oblodzonych
skałach? Ignaś da radę, ale czy ja nie zamarznę siedząc na zimnym z podwiniętą
bluzką? Ot takie matczyne dylematy :P I znowu żadne obawy się nie sprawdziły.
Zimno było, owszem, ale głównie w dolinie. Idąc w górę temperatura zależała od
nasłonecznienia. Pierwszego dnia szliśmy głównie w cieniu, na górę dotarliśmy
dosyć późnym popołudniem i było dosyć zimno. Termos z wrzątkiem podgrzał jednak
szybko jedzenie Ignasia a mleczna popitka była miłym ogrzaniem zarówno dla mnie
jak i dla Ignasia, bo się do siebie przytuliliśmy J Drugiego dnia natomiast nasz
szlak był cały czas nasłoneczniony i zdejmowaliśmy kolejne warstwy, tak ciepło się
robiło. Przekonaliśmy się przy okazji, ze Ignaś bardzo lubi piesze wycieczki.
Dużo widzi, obserwuje i większość czasu wprost tryska dobrym humorem – macha rękami
i nogami, śmieje się, popiskuje, pokrzykuje, a jak jeszcze mama czy tata udadzą dźwięk niedźwiedzia lub psa gotowy jest
wyskoczyć z radości z nosidełka.
|
Podgrzewamy jedzenie na górze. Ignaś jak widać zadowolony. |
|
Najedzony, dalej zadowolony. |
|
Przerwa na karmienie w słońcu |
Magda
Kilka dodatkowych zdjęć w nowym albumie na Picasa:
Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS
Kochani to jest mega!
OdpowiedzUsuńKochani to jest mega!
OdpowiedzUsuńaaaaale roześmiany! tak urósł czy to za duże śpioszki? :P
OdpowiedzUsuńOn tak urósł! Jak braliśmy ten kombinezon z Polski, trochę w nim pływał, teraz jest idealny!
UsuńW takie właśnie miejsca powinno się zabierać maluchy :-)
OdpowiedzUsuńDajecie dobry przykład, i nadzieję ;-).
OdpowiedzUsuń