Jest na północy Nikaragui kanion, który został odkryty dopiero w 2004 roku. Brzmi trochę niewiarygodnie, prawda? Ludzie dookoła mieszkający znali go jak własną kieszeń, nikt jednak poza nimi o nie wiedział o jego istnieniu. Jak to możliwe nie wiemy, w każdym bądź razie od 10 lat rząd Nikaragui stara się wypromować kanion Somoto na jedną z kluczowych atrakcji kraju.
Jak na "kluczową atrakcję kraju" kanion wygląda na miejsce dosyć zapomniane. Cicho, spokojnie, skromnie, pusto, ludzi odwiedzających jak na lekarstwo. Życie nie toczy się jednak jak kiedyś, mieszkańcy odkryli, że na turystyce można zarobić więcej niż na fasoli i każdy stał się przewodnikiem, oprowadzaczem na koniu, przewoźnikiem łódkowym, dętkowym itp. Przyjechaliśmy do Somoto z zamiarem samodzielnego poszwędania się po kanionie. Dno wypełnione jest wodą, więc i tak jakieś wodne ekspedycje odpadają, chcieliśmy po prostu spędzić dzień w naturze, we własnym tempie, z naszą wolnością i możliwością zmiany planów. Trudno jest jednak tkwić przy "chcę sam", jak oczy widzą, że jesteśmy w najbiedniejszym państwie Ameryki Środkowej, wszyscy dookoła starają się wyżyć z turystyki a turystów można by zliczyć w ciągu doby na palcach, czasami jednej ręki.
Pierwszym przewodnikom, twierdzącym, że są obowiązkowi, miło podziękowaliśmy, tłumacząc, że my tylko idziemy zajrzeć do kanionu i wracamy, bo z Ignasiem na żadne pływanie w kanionie się nie piszemy. Zaparkowaliśmy samochód i ruszyliśmy przed siebie. Dowiedzieliśmy się, że część drogi pokonuje się na piechotę, a dalej można wpłynąć kawałek w kanion łódką. Drepczemy i drepczemy, a łódek nie widać. No więc zajrzeliśmy do pierwszego spotkanego domu zapytać, gdzie znajdziemy przystań i czy łódki dzisiaj w ogóle pływają.
- Claro, que si! - usłyszeliśmy - To niedaleko, ja Wam pokażę jak tam dojść. Tylko poczekajcie sekundę! - odpowiedział Pan i pobiegł przed siebie.
Po niecałej minucie wraca. Znowu biegnąc tak szybko, że ledwie nóg nie pogubi. W nowym ubraniu, założył spodnie lepsze i koszule jeszcze po drodze dopina, plącząc się w sznurku od bardzo ważnej plakietki - identyfikatora przewodnika.
- Jestem przewodnikiem, witajcie w Kanionie Somoto. Chodźcie za mną!
W ten sposób zyskaliśmy niechcący przewodnika. Nie sposób było mu odmówić, tak był zaangażowany i sympatyczny.
Doszliśmy do przystani, łódką wpłynęliśmy w wąskie i strome ściany kanionu. Wioślarz dobił do brzegu i oznajmił, że dalej nie płynie, bo za płytko, bo za rwąca woda. Jeśli jednak chcemy wejść w kanion głębiej jest to możliwe i bez pływania. Mogą załatwić nam dętki i na nich, we trójkę z Ignasiem, możemy zobaczyć jak pięknie jest wgłębi kanionu. Czemu nie? Skoro pływać nie możemy, przewieźmy tyłki na samochodowej dętce. Ignaś szybko wyczaił, że otacza go ulubiona woda w dość dużej ilości, taplał rączką leżąc na brzuchu Michała, a my zczepieni nogami dryfowaliśmy z pupą wodzie. Pięknie jest w Somoto.
Jeden z noclegów na północy Nikaragui, jak w schronisku |
Sucha jest północ Nikaragui |
Magda
Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS
0 komentarze :
Prześlij komentarz