Wybierając kierunki naszych wojaży ważnym kryterium jest "nowość". Jest tyyyle nieznanych nam jeszcze miejsc na świecie, tyle państw, regionów i zakamarków, których jesteśmy ciekawi, że nowe wygrywa nad odwiedzonym "starym". Możliwość odwiedzenia zakątka dalekiego domowi po raz drugi pojawiała nam się jednak w Panamie, po prawie pięciu latach. W Sapzurro, małej osadzie znajdującej się na kolumbijsko-panamskiej granicy, zaczęliśmy naszą południowoamerykańską przygodę pięć lat temu, było to pierwsze miejsce, które odwiedziliśmy na kolumbijskiej mapie po załatwieniu motoru. Pierwsze zetknięcie z latynoską kulturą, pierwsze nurki po długiej przerwie, jedyne dni na rajskiej plaży w ciągu 8 miesięcy spędzonych w Ameryce Południowej. No co tu dużo mówić, duży sentyment.
Byliśmy ciekawi jak zmieniła się ta przygraniczna mieścina w ciągu ostatnich lat i jak my ją odbierzemy. Wiele miesięcy spędzonych w drodze od naszej ostatniej wizyty daje nam inną perspektywę patrzenia na świat. I wiecie co? Wnioski po naszym pobycie w Sapzurro mamy dwa i nie są one bardzo odkrywcze. Po pierwsze Kolumbijczycy stali się niemniej otwarci i serdeczni niż kiedyś, lubimy tych ludzi przeogromnie i dobrze czujemy się w tym kraju bardzo. A po drugie - jak chcecie zobaczyć miejsca dziewiczo piękne pakujcie plecak teraz a nie za 5 lat. Sapzurro zmieniło się w tym czasie zauważalnie. Rozrosły się hotele i restauracje, w panamskim La Miel wyrastają pierwsze ośrodki dla turystów, podniósł się znacznie poziom wody przez co plaże krótsze i mniej urokliwe, jakoś tak inaczej się zrobiło. Tylko cały transport odbywa się dalej motorowymi łódkami, skaczącymi na falach jak na dobrym rollercoasterze. I droga z Sapzurro do Capurgany jest dalej tak samo pusta i po deszczu robi się niemniej błotnista niż pięć lat temu. No i my nie zmieniliśmy naszego luźnego stosunku do tej ścieżki. 5 lat temu męczyliśmy się brakiem wody idąc w upale przez dżunglę, teraz dla odmiany wodę wzięliśmy, ale nasze klapeczki grzęzły w błocku, stopa wyjeżdżała z buta, a but z błota i skończyliśmy podejście na bosaka.
Fajną sentymentalną podróż mieliśmy w Sapzurro. Po tych kilku dniach stwierdzamy, że nowe nie musi być lepsze od starego. Bo stare przy kolejnych odwiedzinach daje nowe doznania wzbogacone o weryfikację wspomnień. W naszą kolejną podróż wybierzemy się pewnie w nowe miejsca, ale kiedyś nadejdzie moment powrotu w znane już miejsca i już się na to cieszymy.
|
Basta zaparkowana w zatoce Sapzurro |
|
Spacer przez Sapzurro |
|
W drodze z Sapzurro do Capurgany |
|
Kokos z papają |
|
Na plaży w La Miel |
|
Transport łódkowy Sapzurro - Capurgana |
|
A tu już na bardziej zatłoczonej łódce z Capurgany do Turbo |
Magda
Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS
Dopiero tutaj trafiłam ale już wiem, że zostanę na dłużej! Świetna wyprawa :) Czytam od początku ... więc jeszcze jakiś czas mi to zajmie ;)
OdpowiedzUsuńWiecej informacji PROSZE?
OdpowiedzUsuńKolumbia to chyba deser do planow, wiec na ile mozecie to piszcie jak to aranzujecie?
Szukalem wysp San Blas na mapie, ale Yahoo zglupial.
Macie jakas mape w planie?
Powodzenia w kontynuacji.