2. września zmarł Islam Karimow, uzbecki dyktator, który rządził krajem przez cały okres niedawnej niepodległości, 27 lat. Pewnie obiło się Wam to o uszy. Uchodził za najbardziej brutalnego z lokalnie panujących. W gazetach można przeczytać legendy o stworzonym przez niego aparacie władzy, o przeraźliwych, fikcyjnie brzmiących torturach, o eliminowanych przez niego opozycjonistach, ekstremistach, braku wolności religijnej, wolności mediów itd. W Uzbekistanie byliśmy jeszcze za czasów jego panowania. Nic nie zwiastowało jego odejścia, reżim był w najlepszej formie. Czy odczuwaliśmy dyktaturę jakoś na co dzień? Odrobinę.
Rozbudowany aparat policyjny i wszechogarniającą potrzebę kontroli czuliśmy najbardziej na drogach. Jedziesz przed siebie, na horyzoncie punkt policyjny i już wiesz, co Cię czeka. Policjant w czapce wielkości ogromnego rondla wychodzi z budki, macha pałą, wita z uśmiechem i zaprasza do budki, co by spisać Twoje dane. I tak kilka razy dziennie. Wszystko w miłej atmosferze. No problem. Drugie miejsce, w którym czuliśmy lekki dotyk macek władzy to hotele. W Uzbekistanie oficjalnie trzeba meldować się w każdym mieście, w którym jest się dłużej niż dwa dni. W hotelach meldują automatycznie i wręczają tak zwane białe kartki na potwierdzenie procedury. Na granicy, przy wyjeździe z kraju, białe kartki są kontrolowane. Przy dłuższym pobycie braku kilku nie zauważą, niemniej im więcej tym lepiej. Turyści i hotelarze nauczyli się ten obowiązek obchodzić. W cennikach wielu noclegowni jest pozycja "biała kartka", znacznie tańsza niż łóżko w najtańszym pokoju i jest równoznaczna z wręczeniem Ci kartki meldunkowej bez udostępniania miejsca hotelowego. W Uzbekistanie jesteśmy krótko, dlatego postanawiamy nie naginać żadnych zasad i śpimy zgodnie z wolą władzy w hotelach. No za wyjątkiem jednego pięknego lookoutu, kiedy powstrzymać się nie mogliśmy.
W hotelach śpimy nie tylko przez kwestie meldunkowe. O uzbeckich hotelach można by napisać naprawdę dużo. W żadnym innym miejscu w tej podróży nie widzieliśmy tak dobrego stosunku jakości do ceny. Dobrze nam. Super jest po przerwie zanurzyć się w śnieżnobiałej pościeli, na wygodnym przestronnym łóżku, którego nie dzieli się z dwójką małych pasażerów, po kąpieli w czystej wannie. Ot, taka zachodnia wydumka ;)
Z Chiwy przemieszczamy się przez pustynię Kyzył-kum do Buchary.
- Uuuu, tam to będzie gorąco- mieszkańcy Chiwy powtarzają to zdanie jak mantrę.
Tak jakby u nich było rześko. Jest taki poziom gorąca, kiedy stopień w tą czy w tamtą nie odgrywa większego znaczenia. Stopień mniej nie chłodzi. Stopień więcej nie sprawia, że leje się z Ciebie bardziej, bo już bardziej nie może. Tak jest w lecie w Uzbekistanie. Ludzie mają rację, temperatura podnosi się z 42 na 44. Wsio rawno. Upał niemiłosierny.
Buchara, a jeszcze bardziej Samarkanda, to serce imperium wielkiego Tamerlana. Władcy, który rozpoczął budowę swojego imperium od małej grupy współtowarzyszy, a udało mu się podbić Irak, Persję i Indie, między innymi. Jako wielbiciel sztuki i architektury okazałej ściągał do stolicy swojego państwa najzdolniejszych architektów i budował, budował, budował. Piękne medresy i meczety, które przez lata stanowiły miejsca bardzo ważne dla muzułmanów. Za czasów sowieckich, przerobione między innymi na magazyny, opuszczone, mocno podupadły. Dziś świecą i błyszczą. I pewnie w jakimś niewielkim procencie odzwierciedlają dawną potęgę i przepych. Ale.
Z miastami mam tak, że one do mnie mówią. Dosłownie. Plączę się po uliczkach, obserwuje, chłonę, wącham i miasto czaruje mnie albo nie. I muszę szczerze Wam przyznać, że Buchara i Samarkanda to miejsca nie moje. Architektonicznie w wielu miejscach naprawdę piękne, ale bez tego czegoś. Bo medresy nadają się na zdjęcie pocztówkowe, ale wchodzisz do środka i potykasz się o tanie stragany. I w dawnych salach uczniów studiujących Koran ludzie dyskutują, czy ten magnesik wart jest pół dolara mniej. Aleje główne w miastach odświeżają, rząd stara się swoje najbardziej okazałe miasta doprowadzić do największego porządku. Remonty są jednak bardzo fasadowe. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Bo to jest tak. Jakiś architekt, tam na górze, wymyślił sobie wzór budynków stojących przy alei idealnej. I teraz starają się ten wzór wszędzie odwzorować. Przy głównych drogach tworzą więc rzędy budynków nowych, szeregowych, "takich samych", które szczelnie zasłaniają to, co za nimi. I lśnią, bardzo sztucznie lśnią. Wystarczy otworzyć drzwi w nowo wybudowanym murze, żeby przejść do świata zgoła innego, nielśniącego i prawdziwego. Wyobrażam sobie doskonale, że Buchara i Samarkanda mogą kogoś zachwycić. Nam się podobało, ale że to miejsca nie nasze, rozpisywać się nie będziemy.
Tak więc Drodzy, zerknijcie na to, co po Tamerlanie w Uzbekistanie pozostało. I szykujcie się, bo dalej wjeżdżamy do Tadżykistanu. Nie wiem, z czym on Wam się kojarzy, ale zdradzę Wam już teraz, że będzie najpiękniej w świecie! Stay tuned!
Buchara |
Jeszcze, jeszcze, jeszcze! |
Po co dorośli wymyślili buty? Na bosaka lepiej |
A to już Samarkanda, Registan. |
Bazar wewnątrz medresy |
0 komentarze :
Prześlij komentarz